Global categories
Daniel Tanżyna: Na podsumowania jeszcze zdecydowanie za wcześnie
Marcin Olczyk: Dopiero w ostatnim meczu pierwszej rundy, ale wreszcie zdobyłeś swoją pierwsza bramkę w tym sezonie, choć naprawdę blisko byłeś już w kilku poprzednich meczach. Co poczułeś po tym trafieniu?
Daniel Tanżyna: Bardzo zależało mi na tym, żeby się przełamać i zdobyć w końcu bramkę. W poprzednich meczach czegoś ciągle brakowało. Ciężko pracowałem, z tygodnia na tydzień jeszcze bardziej, z nadzieją, że szczęście w końcu mi dopisze.
Udało się. Po twojej reakcji wnioskuję, że radość była olbrzymia.
- Zgadza się, zwłaszcza że po ostatnich wydarzeniach chciałem zadedykować tego gola mojemu przyjacielowi Danielowi Mące, z którym znamy się już kilka ładnych lat. Ostatnio przytrafiła mu się kontuzja, ale wierzę, że wróci do nas silniejszy. Czekamy na to całą drużyną.
W Pruszkowie pokonaliście Znicza aż 6:0. Czy to był dobry mecz? Możecie być zadowoleni ze swojej postawy?
- Nawet jak rywal gra w dziesięciu, te sześć bramek trzeba jeszcze strzelić. Nie jest to łatwe, mamy też na tym polu kiepskie doświadczenia, dlatego cieszymy się, że tym razem wykorzystaliśmy wszystkie nasze atuty i w przewadze potrafiliśmy wypunktować niewygodnego rywala.
Po takim zwycięstwie łatwiej czy paradoksalnie trudniej będzie przygotowywać się do kolejnego meczu?
- Cały czas budujemy zespół i naszą pewność siebie. W Pruszkowie dużą wartością dodaną była postawa zmienników, którzy zdobyli bramki i stwarzali ciekawe, groźne sytuacje. To na pewno cieszy. Zostały ostatnie trzy mecze i robimy wszystko, żeby zdobyć w nich maksymalną liczbę punktów. Chcemy spędzić zimę na możliwie najwyższym miejscu w tabeli i niedzielne zwycięstwo na pewno przybliżyło nas do tego celu.
Na mecz ze Zniczem, z powodu braku kontuzjowanego Daniela Mąki, wyszliście trochę innym ustawieniem. Czy dla ciebie i bloku defensywnego miało to jakiekolwiek znaczenie?
- Dla nas w obronie większej różnicy nie było. Zawsze mamy określone konkretne zadania, z tyłu i z przodu. Cieszę się, że dobrze pokazał się Adam Radwański, który dostał szansę wyjścia od pierwszej minuty. Strzelił bramkę, był cały czas pod grą, wychodził kolegom, rozrzucał dobre piłki. Poza tym całościowo, jako zespół, pokazaliśmy charakter i dobrze zareagowaliśmy na wpadkę, jaką była porażka z Resovią.
Wspomniałeś poprzedni mecz, który zakończył bardzo intensywny dla was tydzień i granie co trzy dni. Ciężko było pozbierać się fizycznie po takiej dawce gry?
- Absolutnie nie. Uważam, że jesteśmy dobrze przygotowani fizycznie i w każdym meczu dajemy radę do samego końca. Inaczej męczysz się też prowadząc grę, mając piłkę przy nodze. Dobrze się z tym czujemy i chcemy to wykorzystać w nadchodzących meczach. Wiemy, że dla całej rywalizacji i walki o awans będą one bardzo istotne.
Pamiętasz swój ligowy debiut w barwach Widzewa?
- Oczywiście. Graliśmy w Wejherowie z Gryfem. To był bardzo trudny mecz. Towarzyszyły mi wówczas dodatkowe emocje i pewna nuta niepewności. Trudno było przewidzieć jak to wszystko dalej pójdzie. Zależało mi na tym, żeby dobrze rozpocząć grę w tak wyjątkowym klubie, za którym stoi tylu wspaniałych kibiców. Pamiętam, że wygraliśmy 2:1, choć nie przyszło nam to łatwo. Decydującą bramkę zdobył wspomniany już Daniel Mąka.
W piątek, przy okazji kolejnego starcia z Gryfem, obchodzić będziesz 30-te urodziny. Czego życzyłbyś sobie tego wyjątkowego dnia?
- Trzech punktów, dobrej gry i zdrowia. To jest teraz dla mnie najważniejsze.
30 lat to dla wielu ważna granica wieku. Jak jest w twoim przypadku?
- To są tylko liczby, ja czuję się wyśmienicie. Fizycznie wręcz znakomicie, nawet lepiej niż gdy miałem przykładowo 22 lata. Zresztą nam doskonały wzór w drużynie - Marcina Robaka, który jest ode mnie starszy, a jest najlepszym strzelcem II ligi i imponuje formą i zdrowiem. Ja w ogóle nie czuję tego wieku, chociaż na pewno jestem dużo bardziej świadomym człowiekiem i piłkarzem. Wiem, co mi wolno. Potrafię o siebie zadbać. Znam swój organizm i czuję, że po lżejszym treningu mogę na przykład spędzić jeszcze trochę czasu w siłowni. Ale wiem też, kiedy trzeba wyhamować, odpocząć. Zwracam uwagę na szczegóły, takie jak odpowiednia dieta i regeneracja.
Czyli za wcześnie na podsumowania? Cały czas myślisz o kolejnych celach?
- Zdecydowanie za wcześnie! Moje największe marzenie pozostaje bez zmian. Jest nim gra w ekstraklasie. Chciałbym dotrzeć tam z Widzewem i być ważnym punktem drużyny, a nie tylko awansować i odhaczyć. Ale dzisiaj skupiam się przede wszystkim na tym, żebyśmy w przyszłym sezonie znaleźli się wreszcie w pierwszej lidze. Jestem optymistą. Do wszystkiego podchodzę z dużą wiarą.