Global categories
Daniel Tanżyna: Czekasz na granie, jak małe dziecko na święta
widzew.com: Jak ten czas rozłąki z resztą drużyny znosi "Dixon", czyli dusza towarzystwa w widzewskiej szatni?
Daniel Tanżyna: Tak szczerze, to bardzo ciężko znoszę ten okres, bo lubię towarzystwo innych ludzi i klimat szatni. Musimy jeszcze trochę poczekać, żeby znowu było wesoło. Jest do tego momentu bliżej niż dalej. Są też plusy obecnej sytuacji. Podobnie jak chłopaki z drużyny, również ja miałem teraz więcej czasu dla rodziny.
Czyli odwiedziłeś rodzinne strony?
- Tak, przez pierwszy okres, gdy nie graliśmy, pojechał na Śląsk do rodziny. Można powiedzieć, że miałem w rodzinnej miejscowości większy komfort do treningów w czasie tych ograniczeń. Tam mam niedaleko las, a biegałem również po wałach nad rzeką. I przez ten cały okres to może maks z pięć osób spotkałem, gdy trenowałem. Teraz już od jakiegoś czasu jestem w Łodzi i czekam na miejscu, tak jak reszta chłopaków z drużyny.
Jak twoim zdaniem w takiej sytuacji najlepiej utrzymać formę? Jest to w ogóle możliwe?
- Mamy rozpisane przez trenerów treningi i ćwiczenia, więc wszystko realizuję na bieżąco. Dużo też biegam, więc z formą fizyczną jest w porządku. Jednak w przypadku piłkarza żaden trening, nawet najbardziej ciekawy, nie zastąpi treningu piłkarskiego razem z innymi zawodnikami na boisku. Brakuje tego obycia z piłką. Podczas mojej gry w piłkę, mimo że zdarzały się kontuzje, jeszcze nigdy nie miałem tak długiego okresu, w którym nie kopałem piłki. Na pewno tego się nie zapomina. Zobaczymy, jak to będzie. W przyszłym tygodniu może wrócimy do treningów z piłką. A potem to już trzeba będzie być gotowym na to, że wejdziemy w rytm mecz - rozruch - mecz - rozruch i tak dalej. Nie będzie czasu na przestoje i dłuższy odpoczynek.
Niedawno mieliście jako zespół wspólny trening przez internet. To spotkanie online miało tylko akcent sportowy?
- Oczywiście sam trening był najważniejszy. Najpierw wykonaliśmy ten ogólny z trenerem Migdałem, a potem aerobik z Eweliną. Dała nam wycisk. A tak poza tym, fajnie było zobaczyć te dwadzieścia małych kwadracików z naszymi mordeczkami. Choć wirtualnie, była to namiastka szatni. Widać było, że klimat w drużynie nadal jest i jak to wszystko się skończy, to po powrocie będzie wesoło w szatni. Bo widać, że czekasz na granie w piłkę, jak małe dziecko na święta.
Podczas tego treningu przed kamerkami był też obecny trener Kaczmarek. Czy na co dzień też indywidualnie się z wami kontaktuje i rozmawiacie ze sobą o sprawach związanych z drużyną?
- Co jakiś czas mieliśmy telekonferencje z trenerem, których już trochę było. Tylko się słyszeliśmy jako zawodnicy, a trener z nami rozmawiał między innymi o tym, jak sobie radzimy. Takich indywidualnych rozmów z trenerem Kaczmarkiem nie miałem, bo nie było takiej potrzeby, chociaż trener oczywiście był cały czas do naszej dyspozycji. Za to często dzwonimy do siebie i rozmawiamy w drużynie.
Widzisz optymistyczne zakończenie tego sezonu? Liga wreszcie ruszy?
- Rozmawiałem o tym z kolegami z innych klubów, między innymi ze znajomymi z GKS-u Tychy. Wszyscy zostali zaskoczeni obecną sytuacją. Nikt przecież pół roku temu nie uwierzyłby w to, że teraz będziemy dwa miesiące siedzieć w domu i nie grać w piłkę. Wierzę, że do tego szybko wrócimy i zagramy ten sezon do końca. Uważam, że nie byłoby to sprawiedliwe, gdybyśmy uznali rozstrzygnięcia po dwóch trzecich sezonu jako te końcowe, jeśli jest możliwość dograć sezon w bezpiecznych warunkach. Jak tylko będzie szansa, wszystko powinno zostać rozstrzygnięte na murawie, a nie poza nią.