Global categories
Daniel Mąka: Wykonaliśmy kawał dobrej roboty
Widzewiacy wyszli na prowadzenie w 13. minucie po bramce Mateusza Michalskiego, który opanował piłkę w polu karnym po znakomitym podaniu Adama Radwańskiego. Wyrównał jeszcze przed przerwą mocnym strzałem Jakub Rozwandowicz. Ostatecznie wynik meczu ustalił Daniel Świderski po świetnej, kombinacyjnej akcji ofensywnych piłkarzy Widzewa, a wśród nich, Daniela Mąki. - Wiadomo, że ostatnie nasze wyniki nie napawały optymizmem, więc można było odnieść wrażenie, że atmosfera wokół nas robi się gęsta. W ciągu pierwszej połowie stworzyliśmy sobie jednak dużo sytuacji - zarówno stu-, jak i prawie stuprocentowych. Bramka, którą straciliśmy, nie powinna się była zdarzyć, nawet jeśli rywalowi wyszedł strzał życia, czy Patryk był zasłonięty. Wykonaliśmy jednak kawał dobrej roboty w pierwszych 45. minutach i myśleliśmy o tym, żeby powtórzyć to w następnych. Mimo, że w drugiej odsłonie nie stworzyliśmy za wiele sytuacji, to gol na 2:1 zrekompensował ten stan rzeczy - powiedział tuż po meczu pomocnik Widzewa. - Wiedzieliśmy, że jeśli podejdziemy do spotkania z konsekwencją, to przechylimy szalę na swoją korzyść. W efekcie zagraliśmy kombinacyjną akcję i wjechaliśmy z piłką do bramki - kontynuował.
Sam Mąka mógł strzelić gola w pierwszej połowie, kiedy to Marcin Kozłowski w 28. minucie znalazł go w polu karnym, podając mu piłkę po ziemi. Piłkarz trenera Franciszka Smudy w decydującym momencie nie trafił jednak w piłkę. - Być może brakło mi koncentracji. Wiedziałem, że przy dobrym przyjęciu piłki pozostałoby mi tylko skierowanie jej do bramki. Może przez to, że przez sekundę się zastanowiłem, ostatecznie straciłem futbolówkę, a akcja zakończyła się faulem na przeciwniku - skomentował sytuację gracz czerwono-biało-czerwonych.
W drużynie trenera Bogdana Jóźwiaka znajduje się duża grupa zawodników mających powyżej 190 cm wzrostu. Gospodarze próbowali wykorzystać swoje atuty, opierając taktykę na górnych piłkach. Widzew przeczytał grę lechistów, neutralizując akcje niekiedy już w środkowej strefie boiska. - To jest jeden z elementów gry, który wynikał niejako z przebiegu meczu. Musieliśmy ustrzec się potencjalnych sytuacji z wrzutów z autu. W takich przypadkach ci wysocy zawodnicy niekoniecznie muszą wygrywać powietrzne starcia, ale w tym zamieszaniu ta piłka może spaść wszędzie i może szybko zrobić się niebezpiecznie. Staraliśmy się nie doprowadzać do takich sytuacji, ale nie zawsze to wychodziło. Wynik końcowy sprawił, że zdobyliśmy trzy punkty na trudnym terenie i zostaliśmy liderem. Nie zaprzątamy sobie jednak tym głowy na długo - zakończył Mąka.