Daniel Maczurek: Wychodzimy w każdym meczu, żeby zdobyć 3 punkty dla Widzewa
Ładowanie...

Global categories

03 September 2015 12:09

Daniel Maczurek: Wychodzimy w każdym meczu, żeby zdobyć 3 punkty dla Widzewa

Gracze Astorii, mimo walki do samego końca, nie zdołali zdobyć chociaż punktu. W środowym spotkaniu lepsi okazali się widzewiacy, którzy pokonali graczy ze Szczercowa 1:0.
Pełne 90 minut rozegrał w tym meczu obrońca łódzkiej drużyny Daniel Maczurek. W meczu z Astorią, trener Witold Obarek postanowił przestawić 22-latka ze środka na prawą stronę defensywy. W pierwszej połowie czerwono-biało-czerwoni mogli spokojnie wyjść na dwu, a nawet trzybramkowe prowadzenie. Zabrakło jednak szczęścia i dokładności. Na listę strzelców poza Michałem Czaplarskim, mógł wpisać się m.in Nikodem Kasperczak. Jego gol nie został jednak uznany. - Sędzia liniowy dopatrzył się spalonego, tymczasem główny początkowo puścił akcję, a następnie odgwizdał przewinienie. Bramki nie mógł uznać, bo jeżeli był spalony to wtedy grę wznowiliby gracze Astorii, a tak my mieliśmy okazję na zdobycie gola - skomentował na gorąco sytuację z 33. minuty Maczurek.

Druga połowa nie wyglądała już tak dobrze. Łodzianie niemal stanęli. Ich akcje nie były już tak płynne, przez co mecz wyraźnie stracił na trakcyjności. - Szczerze powiedziawszy to jest jakiś problem w naszej drużynie. Rzeczywiście w pierwszej połowie wyglądało to naprawdę fajnie. Stwarzaliśmy dużo sytuacji, brakowało nam jednak tego wykończenia. Na szczęście zdobyliśmy tę jedną bramkę, która zagwarantowała nam 3 punkty, natomiast podobnie jak w Rzgowie, tylko w pierwszej części gry graliśmy fajnie w piłkę. Nad drugą połową musimy się poważnie zastanowić, bo w przyszłości z taką grą mogą być tylko problemy. Cieszy najbardziej komplet punktów i to jest najważniejsze - powiedział nasz rozmówca.

Końcowe fragmenty spotkania to przede wszystkim próby wyrównania przez Astorię. Przy odrobinie szczęścia goście mogli nawet zdobyć gola. Niektórym kibicom zgromadzonym w Aleksandrowie Łódzkim, przypomniały się czasy "starego" Widzewa i utraty punktów w końcówkach spotkań. - W decydujących momentach takich meczów trzeba przytrzymać piłkę, grać spokojnie w tyłach i przeprowadzać akcje z jednej na drugą stronę. U nas niestety tego w środę brakowało. Goście w końcówce poczuli wiatr w żaglach, zaczęli wrzucać górne piłki. My przegrywaliśmy czasami pojedynki główkowe i z tego oni stwarzali sobie sytuacje. Nie grali może jakoś rewelacyjnie piłką, ale przez taki nasz chaos mogli niestety strzelić nam bramkę. Na szczęście dowieźliśmy kolejne już w tym sezonie zero z tyłu do samego końca - reasumował obrońca.

Najjaśniejszym punktem w ekipie Widzewa z pewnością był w tym spotkaniu Adrian Budka. Pod koniec pierwszej połowy musiał on jednak zejść z boiska z powodu urazu. Jego brak w drugiej odsłonie odbił się wyraźnie na stylu podopiecznych trenera Witolda Obarka - Fakt, grało nam się trudniej bez Adriana. Mamy jednak drużynę składającą się praktycznie z dwudziestu zawodników, którzy dają z siebie wszystko na boisku. Każdy czeka na swoją szansę. Przez kontuzję Adriana, inni zawodnicy dostają okazję do gry. Widać było jednak od początku meczu, że jest on naszym motorem napędowym. Większość akcji było inicjowanych przez niego. Duże zagrożenie stwarzał swoimi dobrymi wrzutkami i na pewno brakowało nam go w drugiej odsłonie - przyznał.

Już w sobotę łodzianie rozegrają następny mecz ligowy. Rywalami naszej drużyny będą zawodnicy KS Paradyż. Jest to kolejne spotkanie w odstępie trzech dni. Tempo gier widzewiaków nie rozpieszcza - Gramy w piłkę. Po to jesteśmy w Widzewie, żeby rozgrywać te spotkania. Rzeczywiście meczów jest sporo, ale każdy wiedział, na co się pisze. Kadrę mamy dość szeroką. W spotkaniu pucharowym wystąpił jednak troszeczkę inny skład. Chłopaki zagrali dobry mecz i pewnie wygrali w Koluszkach, także tutaj nie ma co się usprawiedliwiać. Wychodzimy w każdym meczu, aby zdobyć 3 punkty dla Widzewa - zapewnił po meczu defensor łódzkiej drużyny.