Global categories
Damian Radowicz pomoże Akademii Widzewa
Marcin Olczyk: Z Widzewem kojarzony jesteś od dawna. Niedawno oficjalnie rozpocząłeś jednak zupełnie nową przygodę z klubem. W jakiej roli?
Damian Radowicz: Jestem trenerem przygotowania fizycznego w Akademii Widzewa. Odpowiadam za plany motoryczne dla wszystkich grup i przeprowadzanie treningów motorycznych raz w tygodniu. Moim zadaniem jest wykorzystać jak najbardziej potencjał motoryczny każdego z zawodników w Akademii.
W klubie jest siedem roczników, w ramach których utworzono 9 drużyn. Natłoku pracy chyba się jednak nie boisz? Znasz już "materiał ludzki", na którym będziesz pracować?
- Spotkałem się z każdym z trenerów indywidualnie, poznałem drużyny. Wiem, jakie są oczekiwania, i warunki - na tej podstawie ustaliliśmy plan działania. Nie jest łatwo, jest trochę ograniczeń, ale koncentruję się na tym, na co mam wpływ i co mogę poprawić. To duże wyzwanie, ale przyjąłem je i robię wszystko, jak najlepiej potrafię, żeby w czerwcu było widać wymierne efekty mojej pracy.
Co masz na myśli? Jakie stawiasz sobie cele w pracy z widzewską młodzieżą?
- Chodzi mi głównie o indywidualne postępy zawodników, a nie miejsce w tabeli. Chcę, żeby piłkarze byli sprawniejsi, szybsi, silniejsi, wytrzymalsi i zmniejszali przy tym swoje wady postawy. Do tego potrzebuję wsparcia trenerów i ultra zaangażowania zawodników, nie tylko na treningu, ale też poza nim, w życiu codziennym. Chcę zbudować w nich charakter zwycięzców i świadomość tego, jak wiele od nich zależy.
Czy realizacja twoich planów wymaga specjalistycznego sprzętu?
- Usain Bolt trenował w szopie. Kto czytał książkę "Kopalnia talentów", ten wie, że można zrobić efekt bez niesamowitego sprzętu. Czy jest niezbędny? Nie. Czy pomaga? Zdecydowanie tak. Popatrzmy z perspektywy celu. Mój cel brzmi: poprawa techniki biegu. Istnieje wiele rozwiązań, dzięki którym można go osiągnąć. Jednym z nich jest trening na pasach motorycznych, których używam. Pomagają one w wyegzekwowaniu wypchnięcia biodra, trójwyprostu czy uzyskania odpowiedniego kąta przy przyśpieszeniu. Dla zawodników to też coś nowego, co pobudza ich do pracy i daje większą efektywność. Bardzo podobnie sytuacja wygląda, jeśli chodzi o stabilizację tułowia czy mobilność i wykorzystanie do tego taśm „mini band”. Można pracować bez tego, ale jeśli umiejętnie potrafimy wykorzystać sprzęt, możemy wyciągnąć więcej.
Jakie efekty będą satysfakcjonujące dla ciebie?
- Mój cel to wychowanie zawodnika, który zagra w pierwszej drużynie Widzewa Łódź (najlepiej w ekstraklasie), a później w reprezentacji Polski. Jestem przekonany, że jeśli konsekwentnie i długofalowo będziemy realizować swoje zadania to jest to możliwe. Potencjał jest ogromny, trzeba go tylko mądrze wykorzystać. A cele pośrednie to zmniejszenie wad postawy u zawodników, poprawa techniki biegu, poprawa szybkości, siły, mocy czy składu ciała. Dlatego bardzo mi zależy na tym, żeby zrobić kompleksowe testy funkcjonalne, analizę składu ciała, testy szybkości, mocy i wytrzymałości - wszystko po to, żeby dobrze ocenić, w jakim punkcie jesteś teraz, a w jakim chcemy być.
Na czym bazujesz? Skąd czerpiesz wiedzę i informacje?
- Moim wzorem jest trener przygotowania motorycznego reprezentacji Polski, Remek Rzepka. To na jego wiedzy mocno opieram swoją filozofię. Jestem certyfikowanym specjalistą przygotowania motorycznego, ukończyłem liczne szkolenia motoryczne certyfikowane przez NSCA, czyli uznaną międzynarodową organizację. Teraz w grudniu wyjeżdżam na najbardziej prestiżowe szkolenie międzynarodowe dotyczące metodologii EXOS. Bazują na niej trenerzy, którzy miedzy innymi zdobyli mistrzostwo świata z Niemcami czy prowadzą na co dzień zawodników NBA, NHL, NFL.
A doświadczenie? Sprawdzałeś już swoje metody w praktyce?
- Na podstawie licznych szkoleń żywieniowych stworzyłem swoje ponad 110-stronnicowe Vademecum żywienia sportowca. Już od ponad 4 lat wprowadzam w życie swoje doświadczenia. Prowadziłem motorycznie rocznik 98/99, który zajął 1. miejsce w tamtym sezonie w lidze i walczył o Centralną Ligę Juniorów. Od dwóch lat prowadzę rocznik 2004, który również deklasuje rywali w lidze. Jednak nie to jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że 4 zawodników z juniorów zagrało w pierwszej drużynie i gra w seniorskiej piłce. Najważniejsze jest to, że z rocznika 2004 5 zawodników regularnie dostaje powołania do kadry Łodzi. Chłopaki poprawiają swoje wyniki szybkościowe, zmniejszają wady postawy, co przekłada się na ich postawę na boisku. To jest sens tej pracy!
Kluczowe w tym wszystkim jest pewnie to, że sam przecież byłeś piłkarzem - i to z dużym potencjałem.
- Pomaga mi na pewno fakt, że od ósmego roku życia trenowałem piłkę, grałem w A-klasie, III lidze i ekstraklasie. Na swojej drodze poznałem wielu trenerów z piłkarskiego "topu", na którym miałem przyjemność zagościć, ale przez błędy motoryczne czy żywieniowe szybko z niego spadłem. Dlatego teraz czuję misję i chcę cały czas uczyć siebie i innych. Z pewnością będę popełniał błędy, ale chcę ich robić jak najmniej. Nie myli się ten, kto nic nie robi.
Wydajesz się być bardzo zdeterminowany. Masz przekonanie, że twoja praca może coś zmienić, poprawić?
- Nie wiem czy będzie dobrze. Wiem, że może być i ja ze swojej strony zrobię wszystko, co mogę, żeby tak było. Mur chiński powstał od położenia jednej cegły… Potem następnej i następnej. Widzew to klub, któremu kibicuję od dwudziestu lat, kiedy pierwszy raz poszedłem na mecz z Neftchi Baku. To fenomen na skalę światową jeśli chodzi o kibiców, dlatego potencjał jest ogromny. I wierzę, w to, że to wykorzystamy!
Czy widzisz potencjał w Akademii Widzewa, która stawia właśnie kolejne kroki w drodze do profesjonalizmu?
- Bardzo dużo jest do zrobienia. Ogromna praca czeka ludzi, którzy tworzą Akademię. Mam tego świadomość i chyba wszyscy pracujący również. Budujące jest to, że pracując prawie 2 miesiące w klubie już udało się zrealizować trzy zebrania trenerskie i prezentację edukacyjną dla rodziców i zawodników z każdego rocznika. Mówiłem o tym, co zawodnik powinien jeść przed treningiem, po treningu, dlaczego nawadnianie jest ważne i jakie zasady będą panowały na moich treningach. Efekty już są niesamowite, bo po prelekcjach WSZYSCY zawodnicy mieli na treningu wodę, a duża liczba zawodników posiłek potreningowy. To pokazuje, że można! Jedna jaskółka nie czyni wiosny, ale jestem dobrej myśli. Jeśli uważasz, że się nie da to zgaś światło i wyjdź. Ja uważam, że się da, dlatego tu jestem i zamierzam dać z siebie wszystko.