Czytałem już, że trzeba będzie rozbudować stadion - rozmowa z Marcinem Krzywickim
Ładowanie...

Global categories

01 March 2017 20:03

Czytałem już, że trzeba będzie rozbudować stadion - rozmowa z Marcinem Krzywickim

Nowy napastnik Widzewa przekonuje, że do transferu nikt nie musiał go długo namawiać.

Marcin Olczyk: Jak trafiłeś do Widzewa? Czy łódzki klub miał problemy z przekonaniem cię do transferu?

Marcin Krzywicki: Historia "Krzywicki w Widzewie" trwa już od jakiegoś czasu, natomiast we wtorek udało się wreszcie sprawę sfinalizować i zostałem pełnoprawnym zawodnikiem Widzewa. Za Widzewem stoi wiele atutów, przede wszystkim: historia, aspiracje, stadion czy kibice, ale wymieniać tak można znacznie więcej. Nie musiałem się długo zastanawiać, bo Widzew nie jest anonimowym klubem. Wystarczy prześledzić proces sprzedaży karnetów na nadchodzącą rundę, by mieć obraz tego, jak dobrze się tu dzieje. To wszystko sprawiło, że przenosiny do Łodzi nie były trudną decyzją. Trudne było dla mnie opuszczenie szatni, z którą bardzo się zżyłem. Mam nadzieję, że dzięki mojemu ruchowi władze PGE GKS Bełchatów zreflektują się i będą poświęcać więcej uwagi drużynie…

Jesteś doświadczonym zawodnikiem. W listopadzie skończyłeś 30 lat. Czasy gry Widzewa w Lidze Mistrzów powinieneś więc dość dobrze kojarzyć.

- Zgadza się. Od dziecka interesowałem się piłką nożną, a Widzew to klub, który przez wiele lat był ostatnim polskim przedstawicielem w rozgrywkach Champions League. Później pojawiły się problemy, ale to, co dzieje się teraz wokół, pokazuje, że klub wychodzi na prostą. Mówią o tym liczby, wskazuje na to powstanie stadionu. Teraz trzeba tylko czekać, aż Widzew  będzie się wspinał coraz wyżej.

Rozumiem, że pomożesz w tym swoimi bramkami?

- Cóż, na pewno nie tweetami. Mam faktycznie nadzieję, że przyczynię się do odbudowy klubu golami. Jeśli forma z okresu przygotowawczego się utrzyma to jest na to szansa.

Hitem internetu jest gol zdobyty przez ciebie w sparingu z ŁKS Łódź. Przyszła ci wtedy na myśl bramka, jaką Marek Citko strzelił Atletico Madryt w 1996 roku?

- Przyszła mi na myśl wizyta w "Turbokozaku". Po podpisaniu kontraktu z Widzewem Bartek Ignacik napisał mi sms-a o treści: "Jeśli Widzew to zasługa tego strzału, żądam połowy kontraktu!".

W dość gorącej atmosferze odszedłeś z PGE GKS Bełchatów do Widzewa. Nie bałeś się takiej zmiany?

- Nie da się ukryć, że atmosfera wokół tego transferu była ciężka. To jest jednak historia na osobny wywiad. Nie było łatwo, a już samo załatwianie formalności wiązało się z wieloma tematami i sprawami do ogarnięcia. Jest to historia bardziej skomplikowana niż się wydaje. Nie patrzę na grę w piłkę przez pryzmat konfliktów kibicowskich. Zawsze cenię sobie jednak to, że są ludzie, dla których piłka nożna jest pasją i przemierzają wiele kilometrów, żeby patrzeć na przykład na mój występ.

Mimo dobrego początku, twój pobyt w PGE GKS Bełchatów nie wypadł chyba tak, jak sobie zakładałeś. Czemu tak rozwinęła się twoja sytuacja?

- Różnie to wyglądało. Oczywiście nikt nie wiązał nóg i nie zabraniał strzelać, ale z drugiej strony obserwatorzy widzieli, że nie grałem tak dużo jakbym mógł, a jesień skończyłem jako najlepszy strzelec zespołu. Nie jest to jednak rozmowa na teraz. W obecnym okresie przygotowawczym udowodniłem chyba, że strzelanie bramek nie jest dla mnie problemem. Zweryfikuje to jednak liga, bo meczów kontrolnych na pewno nie da się porównać z walką o punkty.

Nie miałeś obaw w kontekście przenosin na czwarty poziom rozgrywkowy? Pobyt w III lidze może trwać tylko pół roku, czego życzy sobie całe środowisko widzewskie, ale sytuacja w tabeli jest taka, że bliżej do tego awansu może być za rok.

- Jasne, najchętniej przeniósłbym się oczywiście do ekstraklasy. We wtorek podpisałem jednak kontrakt z Widzewem. Zdecydowałem się zejść na ten poziom, bo pojawiły się argumenty, o których już wspominałem, które nakłoniły mnie do takiej decyzji. Zawsze chciałem grać na takim stadionie, dla tylu kibiców. Piłkarsko może rzeczywiście będzie to trzecia liga, ale cała otoczka to absolutnie Liga Mistrzów.

Rozumiem, że przed pierwszym domowym meczem, na oczach 18 tysięcy kibiców, nogi się pod tobą nie ugną?

- Mam nadzieję. Brałem już udział w kilku meczach przy podobnej widowni, choć może nie zawsze będąc akurat na boisku. Teraz zrobię wszystko, żeby zagrać. O stresie nie może być mowy. Z tym pytaniem wróć jednak do mnie od razu po meczu. Każdy marzy o takich występach. Dla niektórych będzie to nowością, dla innych kolejnym wydarzeniem, ale i tak dla wszystkich najważniejsze będzie zwycięstwo.

Znasz trenera Cecherza? Rozmawiałeś z nim przed podpisaniem kontraktu?

- Nie miałem jeszcze okazji z nim pracować, ale grałem przeciwko jego zespołom, chyba nawet kilkakrotnie. Rozmawialiśmy już w kontekście Widzewa. Dowiedziałem się wszystkiego, co było dla mnie istotne, poza tym pozostajemy w stałym kontakcie.

W szatni za to znajdziesz chyba kilku znajomych.

- Zgadza się. Dobrze znam przede wszystkim Humera, z którym byłem razem w Dolcanie. Teraz zresztą kontaktowaliśmy się wielokrotnie w sprawie Widzewa. Z Płocka pamiętam z kolei Adama Radwańskiego, który trenował tam z nami jako młody chłopak. Zawsze byłem pod wrażeniem jego umiejętności. Ja oczywiście nie mogę powiedzieć, że było mi przykro, ale on na pewno może żałować, że nie dostał wówczas swojej szansy, bo na treningach prezentował się świetnie. O jego wartości świadczy na pewno fakt, że trener Cecherz wziął go ze sobą do Widzewa ze Świtu Nowy Dwór Mazowiecki. Wielu chłopaków, tak jak Daniela Mąkę znam z kolei gdzieś z boisk i rywalizacji ligowej.

Czy zbudowany z takich zawodników zespół może powalczyć wiosną o odrobienie 12 punktów straty do lidera?

- Nie takie historie piłka widziała. Taki jest cel, stąd wzięło się tyle transferów. Nie da się jednak ukryć, że będzie to ciężka misja. Mam jednak nadzieję, że włączymy się do walki o awans. Klub jak najszybciej chciałby na pewno iść do góry.

Widzew ma ostatnio bardzo dobrą prasę. Aż strach pomyśleć, jak jego wartość marketingowa wzrośnie po zakontraktowaniu "króla Twittera"…

- Przeczytałem już gdzieś że po moim przyjściu Widzew musi rozbudować stadion o co najmniej kilka tysięcy miejsc (śmiech). To oczywiście żarty, których na pewno będzie jeszcze sporo. Wszyscy faktycznie postrzegają mnie ostatnio przez social media, Twittery, Facebooki i tym podobne, natomiast ja chciałbym wszystkich przekonać, że piłkarsko też potrafię. Zdaję sobie sprawę z sytuacji, ale znam też swoje możliwości. Opowiadać mogę to wszystkim, ale musi mieć to przełożenie na bramki. Wszystko w moich nogach i głowie.