Global categories
Cieszę się ze swojego wyboru - rozmowa z Kamilem Zielińskim
Marcin Olczyk: Jak znalazłeś się Widzewie? Czy miałeś jakieś inne, ciekawe opcje do wyboru?
Kamil Zieliński: 31 sierpnia, z różnych powodów, rozwiązałem kontrakt z Pogonią. Później przez jakiś czas nic się nie działo, ale gdy pojawiła się na mój temat informacja w internecie, odezwały się telefony. Dzwoniło kilka osób, ale na mnie największe wrażenie zrobiła nazwa Widzew, mimo że były bardzo konkretne oferty z drugiej ligi i mniej konkretne zaproszenia na testy z pierwszej ligi. W Łodzi powstaje jednak fajny projekt, ciekawa perspektywa i przede wszystkim wielki prestiż. Zawsze byłem kibicem Pogoni Szczecin, mocno związany jestem z województwem zachodniopomorskim i wiem doskonale, że taką samą drogę, jak Widzew, od czwartej ligi do ekstraklasy przechodzili właśnie Portowcy.
Myślę, że warto uczestniczyć w odbudowie takiego zespołu jak RTS i dlatego w końcu zdecydowałem się tu pojawić. Trochę czasu na przemyślenia potrzebowałem, ale to między innymi dlatego, że różni ludzie różnie mi podpowiadali, sugerując na przykład, że utknięcie w czwartej lidze na rok może mi nic nie pomóc. Ostatecznie sam jednak podjąłem decyzję o dołączeniu do Widzewa i cieszę się, że jestem już w Łodzi.
M.O.: Czyli, choć marka Widzewa w ostatnich latach nieco przyblakła, dla Ciebie, jako przedstawiciela młodego pokolenia, wciąż ma znaczenie?
- Widzew jest bardzo znanym klubem, nie tylko w całej Polsce. Może teraz faktycznie sama nazwa wydaje się być dość blada, to takich kibiców nie ma chyba nigdzie w Polsce. Będzie to dla mnie niewątpliwie ciekawe doświadczenie. Jeśli będę dobrym piłkarzem, będę grał wyżej. Mam oczywiście nadzieję, że tak będzie. Gdyby jednak życie potoczyło się inaczej, zawsze będę mógł powiedzieć po latach, że zagrałem w Widzewie.
M.O.: Rozumiem, że liczysz na grę w wyższych klasach rozgrywkowych właśnie w barwach RTS?
- Między innymi dlatego na ten klub się zdecydowałem. Wiem, że cele są ambitne i wszystkim zależy na tym, by z roku na rok awansować o szczebel wyżej. Takie plany przedstawił mi Zarząd i o to tak naprawdę w piłce chodzi. Jestem ambitnym człowiekiem i chcę brać w tym udział. Na razie jednak nie ma sensu wybiegać zbyt daleko w przyszłość. Najpierw musimy wydostać się z czwartej ligi.
M.O.: Ostatecznie nie odstraszyła Cię ta czwarta liga. Nie boisz się takiego przeskoku? W ostatnim sezonie razem z Błękitnymi grałeś w ćwierćfinale Pucharu Polski przeciwko ekstraklasowej Cracovii.
- Miałem oczywiście swoje obawy. Poza tym cały czas wydzwaniali do mnie różni menedżerowie, prosząc o wstrzymanie, sugerując na przykład, że niedługo będą zwalniania trenerzy i sytuacja może się zmienić. Nie chciałem jednak czekać. To jest Widzew, Łódź - fajne miejsce dla młodych ludzi, którzy w perspektywie paru lat mogą stanowić o sile odbudowanej drużyny. Oby tak było. Teraz mam przede wszystkim nadzieję, że będziemy dobrze grać i wygrywać kolejne mecze.
M.O.: Jesteś młodym zawodnikiem, ale w Twojej dotychczasowej karierze można znaleźć kilka ciekawych rozdziałów. Który jej moment uważasz za najprzyjemniejszy dotychczas?
- Mam na koncie kilka meczów w młodzieżowej reprezentacji. Fajnym czasem byłą na pewno gra w drugiej rundzie eliminacji mistrzostw Europy. Mieliśmy bardzo wymagającą grupę z Hiszpanią, Grecją i Chorwacją. Rozegrałem wtedy dwa spotkania - z Grecją od początku i z Hiszpanią wszedłem trakcie. Grali tam zawodnicy występujący w Realu czy Barcelonie. Dobrze pamiętam na przykład Hectora Bellerina, wychowanka Blaugrany grającego teraz dla Arsenalu Londyn. Styczność z takimi zawodnikami i gra w barwach narodowych to takie największe spełnienie. Po cichu liczę, że może jeszcze kiedyś w kadrze zagram. Mam 21 lat i „łapię” się jeszcze do młodzieżówki, więc może przy dobrej dyspozycji dostanę zaproszenie przynajmniej na konsultacje. Na razie to jednak tematy bardzo odległe. Chcę w tej chwili jak najlepiej grać dla Widzewa.
Bartosz Koczorowicz: Patrząc całościowo na Twoją dotychczasową karierę, miałeś okazję zagrać w meczach, których otoczka i oprawa były na znacznie wyższym poziomie - Puchar Polski, Młoda Ekstraklasa, młodzieżowa reprezentacja. Wprawdzie grałeś także w trzecioligowych rezerwach Pogoni Szczecin, ale spotkania na poziomie IV ligi to jeszcze inne realia od tych, które miałeś okazję poznać.
- Nie robi na mnie żadnego złego wrażenia granie w takich warunkach. Za Widzewem jeżdżą jednak fani. Doping kibiców będzie nas bardzo motywował. Mimo wszystko, uważam, że zespół powinien się skupić na sytuacji na boisku, bo to jest z naszego punktu widzenia najważniejsze.
M.O.: W Pogoni Szczecin miałeś okazję poznać Adriana Budkę. Czy jego obecność w Widzewie pomogła Ci podjąć decyzję o dołączeniu do tego zespołu?
- Byłem w kadrze pierwszego zespołu u trenerów: Skowronka i Wdowczyka. Znam się z Adrianem. Wiadomo, że on wtedy był gwiazdą Pogoni, więc nie byliśmy może na stopie koleżeńskiej, raczej mijaliśmy się gdzieś w szatni i razem trenowaliśmy. Ale nie jesteśmy sobie obcy. Adrian zadzwonił do mnie i zapraszał do Widzewa. Bardzo się cieszę, że będę mógł z nim teraz grać. Fajnie, że tacy ludzie jak on, który był znaczącą postacią w ekstraklasie, grają w Widzewie. Skorzysta z tego Widzew, ale i ja również, bo jest bardzo dobrym skrzydłowym.
M.O.: Czyli obecność tych znanych nazwisk, jak Budka czy Okachi, miała dla Ciebie znaczenie, przy podjęciu ostatecznej decyzji?
- Na pewno do awansu potrzebni są zawodnicy z dużymi umiejętnościami, a zawodnicy, o których rozmawiamy są bardzo dobrymi piłkarzami. Gra z nimi będzie dla mnie przyjemnością. Mam nadzieję, że dobrze wkomponuję się w zespół.
B.K. : Znasz się także z kilkoma byłymi piłkarzami Widzewa - m.in. z Bartoszem Fabiniakiem, Julienem Tadrowskim, Patrykiem Stępińskim oraz Mariuszem Stępińskim. Czy rozmawiałeś z kimkolwiek z nich, zanim przychodziłeś do Widzewa?
- Rozmawiałem z Bartkiem, który stwierdził, że kiedy prezesem był Zbigniew Boniek, to był to naprawdę poukładany klub. Z kim nie rozmawiałem, to bardzo chwalił Widzew. Rozmawiałem nawet z prezesem Akademii Piłkarskiej Pogoni Szczecin, Dariuszem Adamczukiem, i on z kolei powiedział mi, żebym się nawet nie zastanawiał, pomimo wspomnianych ofert z drugiej ligi, bo Widzew to wielki klub. Cieszę się ostatecznie ze swojego wyboru.
M.O.: Pierwszy raz opuszczasz na dłużej północną Polskę. Jakie masz oczekiwania względem pobytu w Łodzi?
- Na razie nie miałem okazji zobaczyć tak naprawdę miasta. Nie wiem więc zbyt wiele o Łodzi, o jej atrakcjach, miejscach wartych zobaczenia, ale mam czas. Na razie chcę się skupić przede wszystkim na treningach i dojściu do optymalnej formy. Widziałem już, ze terminarz jest bardzo napięty, więc chciałbym poświęcić się ciężkiej pracy i odpoczynku, żeby mieć siły na najbliższe mecze. Później pewnie znajdę moment, żeby zobaczyć miasto.
B.K.: Jak wrażenia po pierwszym treningu tuż po podpisaniu kontraktu?
- Pozytywne. Koledzy z zespołu dobrze mnie przyjęli. Drużyna jest fajna. Oby tylko wygrywać kolejne spotkania i już w ogóle będzie świetnie.
B.K.: Oglądając gierkę treningową, widać było, że byłeś utrapieniem obrony w polu karnym. Strzeliłeś też kilka bramek. Wygląda na to, że pierwsze zapoznanie się z ofensywną formacją nowej drużyny, które było także próbą generalną przed meczem z PGE GKS II Bełchatów, można uznać za pomyślne.
- Nie ma znaczenia postawa na treningach. Najważniejsze są bramki w meczach. Wówczas wszyscy będą zadowoleni, a ja będę szczęśliwy. Na treningu najważniejsze jest to, żeby w pełni przepracować jednostkę. Nagrodą i głównym smaczkiem są spotkania w lidze.