Global categories
Bramkarski mistrz, któremu widzewiacy strzelili sześć goli
19 i 22 lata później te dzieciaki będą już nieco starsze i w barwach Widzewa będą strzelać gole w meczach europejskich pucharów właśnie jemu, jednemu z najlepszych bramkarzy w historii piłki nożnej. Dino Zoff, bo o nim mowa, we wspomnianym debiucie we włoskiej lidze aż pięć razy wyciągał piłkę z siatki, a jego drużyna przegrała 2:5 z Fiorentiną. Jednak dziennikarze zgodnie wtedy zauważyli, że żaden z pięciu goli straconych przez Udinese nie obciążył konta niespełna 20-letniego bramkarza.
Start do dorosłej piłkarskiej kariery nie był dla niego udany, bo wiosną 1962 roku wraz z resztą drużyny Udinese zaliczył spadek do Serie B. Złe miłego początki można powiedzieć, bo Zoff szybko pokazał, że ma potencjał na zostanie jednych z czołowych włoskich bramkarzy. W kolejnym sezonie był już podstawowym golkiperem drużyny z Udine i wydatnie pomaga jej w powrocie do krajowej elity, po czym od razu trafia do innego klubu Serie A - AC Mantova. Broni na tyle dobrze, że zostaje powołany do szerokiej kadry reprezentacji Italii na mistrzostwa świata w Anglii w 1966 roku.
To właśnie na tym turnieju Włosi zaliczają słynny blamaż w meczu z rewelacyjną drużyną Korei Północnej i w niesławie wracają do kraju jako wielcy przegrani mundialu. Bez Zoffa, który ostatecznie na ten turniej nie pojechał. Szczęście mu dopisywało, bo uniknął pośmiewiska, a już dwa lata później niespodziewanie zadebiutował w reprezentacji Włoch i od razu został pierwszym bramkarzem na finałowy turniej mistrzostw Europy, których Italia była gospodarzem, i które ostatecznie wygrała.
*Dino Zoff był bramkarzem, którego cechowała solidność i spokój w grze
W przypadku Zoffa był to niesamowita historia, bo jako 26-latek zadebiutował między słupkami bramki drużyny Squadra Azzurra w bardzo ważnym meczu i mając ledwie cztery występy w narodowej kadrze już odbierał złoty medal mistrzostw Europy oraz wyróżnienie dla najlepszego bramkarza turnieju. To był czerwiec 1968 roku i tak dla porównania dodajmy, że Widzew grał wtedy w lidze okręgowej, a w klubie jeszcze nie było ani trenera Leszka Jezierskiego, ani prezesa Ludwika Sobolewskiego.
Dwa lata później Włosi zostali wicemistrzami świata podczas mundialu w Meksyku, ale Zoff niespodziewanie był tam rezerwowym bramkarzem. Do łask wrócił jego konkurent - Enrico Albertosi. Obaj byli przedstawicielami dwóch przeciwnych stylów bronienia we włoskim calcio. Albertosi, grający na co dzień w Cagliari, lubił się popisywać akrobatycznymi interwencjami, czasami zachowywał się w polu karnym jak szaleniec. Również poza boiskiem lubił być w centrum wydarzeń, jako niegrzeczny, "złoty chłopiec" włoskiej piłki lat 70. ubiegłego wieku. Albertosi na przykład sam potrafił się nawet chwalić, że... "na mecz nie zakłada majtek".
Zoff, jak możemy przeczytać w książce "Calcio. Historia włoskiego futbolu" autorstwa Johna Foota, był jego przeciwieństwem. Solidny, niezawodny, skromny, znajdujący się zawsze we właściwym miejscu we właściwym czasie. Również poza boiskiem, bo w 1972 roku przeszedł z Napoli do Juventusu, a rok później już świętował z zespołem z Turynu swoje pierwsze mistrzostwo Włoch oraz dotarł z nim do finału Pucharu Mistrzów, gdzie jednak lepszy okazał się Ajax Amsterdam.
*Gdy Dino Zoff debiutował w Serie A, Włodzinierz Smolarek miał... 4 lata. 19 lat później strzelił Włochowi gola w Pucharze UEFA, a blisko 3 lata później przywitał się z 41-letnim mistrzem świata jako kapitan Widzewa w półfinałowych meczach Pucharu Mistrzów
Następne sezony to kolejne krajowe trofea dla ekipy Starej Damy i Zoffa. W 1977 roku sięga z kolegami i trenerem Giovannim Trapattonim po Pucharu UEFA. Trzy lata później, jesienią 1980 roku, chcą to powtórzyć. Po wyeliminowaniu Panathinaikosu w I rundzie, trafiają na Widzew. Przyjeżdżają do Łodzi i... przegrywają, a Zoff trzy razy wyciąga piłkę z bramki po strzałach Grębosza, Pięty i Smolarka. W rewanżu jego koledzy są skuteczniejsi, ale doświadczony golkiper daje się raz zaskoczyć ponownie Markowi Pięcie i dochodzi do rzutów karnych. W nich gwiazdą meczu zostaje nie Zoff, ale Józef Młynarczyk.
Z nim, oraz ze Smolarkiem, Żmudą i Bońkiem, który po turnieju będzie już graczem Juve, Dino Zoff spotkał się znowu podczas mundialu w Hiszpanii w 1982 roku. Najpierw w fazie grupowej, a potem w półfinale. Włoski golkiper miał już skończone 40 lat, ale nadal imponował formą. W meczach z Polakami nie dał sobie strzelić gola, a w finale z Niemcami puścił tylko jedną bramkę. Tym samym, już po czterdziestce, wspiął się na szczyt światowej piłki, bo jako kapitan Azzurrich wzniósł w górę Puchar Świata. Do dzisiaj pozostaje najstarszym zwycięzcą mistrzostw świata spośród wszystkich piłkarzy, którzy dostąpili tego honoru.
Po hiszpańskim mundialu dla Zoffa zaczął się ostatni sezon profesjonalnej kariery. Jej uwieńczeniem miało być zdobycie z Juve Pucharu Mistrzów, już z Bońkiem i Platinim w składzie. Nie udało się, bo w finale w Atenach lepszy okazał się Hamburger SV. W półfinałach tych rozgrywek Juventus ponownie zmierzył się z Widzewem. W pierwszym meczu w Turynie Zoff zachował czyste konto, a jego koledzy strzelili dwa gole Młynarczykowi. W Łodzi już tak łatwo nie było. Zoff dwa razy dał się pokonać Krzysztofowi Surlitowi i mecz zakończył się remisem 2:2.
*Dwaj wielcy bramkarze. W pucharowych meczach Widzewa z Juve, Dino Zoff (z lewej) sześć razy wyciągał piłkę z bramki. Józef Młynarczyk dał się pokonać osiem razy
Po zakończeniu kariery Dino Zoff okazał się jednym z tych byłych bramkarzy, którzy bardzo dobrze odnaleźli się w roli trenera. W 1990 jako szkoleniowiec doprowadził Juventus do zdobycia Pucharu UEFA, a dziesięć lat później z reprezentacją Włoch wywalczył wicemistrzostwo Europy podczas turnieju w Belgii i Holandii, gdzie jego drużyna rozegrała m.in. pamiętny półfinał z Holendrami.
Obecnie Zoff to 78-letni aktywny piłkarski emeryt, który nader często komentuje to, co dzieje się we włoskim i światowym futbolu. Jeszcze w listopadzie ubiegłego roku typował reprezentację Włoch jako jednego z faworytów finałowego turnieju Euro 2020. Na łamach gazety "Corriere della Sera" zabrał też krytyczny głos w sprawie obecnego szkolenia bramkarzy we Włoszech. - To wina metod treningowych. Dzisiaj dużo pracuje się nad grą nogami, a mało nad techniką bramkarską. Co da bramkarzowi szybkie rozpoczęcie akcji, jeśli nie potrafi dobrze się ustawiać? - mówił Zoff, który na koniec powiedział: - Zniknęli niezawodni bramkarze: tacy, którzy może nie robili cudów w bramce, ale bronili wszystko, co dało się złapać. Wypisz, wymaluj jak... Dino Zoff.
*Zdjęcia pochodzą z archiwum klubu oraz z Muzeum Widzewa Łódź.