Global categories
Bianconeri i Boniek na drodze do Aten
Przed losowaniem było wiele spekulacji i rozważań w obozie widzewiaków, ale niemal w każdym przypadku sprowadzało się do tego, żeby w wielkim finale na Stadionie Olimpijskim w Atenach zagrały zespoły Widzewa oraz Juventusu, którego jednym z czołowych piłkarzy był już Zbigniew Boniek. Zresztą sam "Zibi" po niespodziewanym wyeliminowaniu Liverpoolu przez widzewiaków, przysłał swoim kolegom gratulacyjny telegram z hasłem "Do zobaczenia w Atenach!".
Los spłatał jednak figla wszystkim, bo właśnie Juventus miał powalczyć o finał z Widzewem. - Czy chcieliśmy trafić właśnie na Juve? Wszyscy, nawet dzisiaj, powtarzają, że trafiliśmy najgorzej. Idealnym rywalem, bo podobno najsłabszym, byli właśnie Hiszpanie. Twierdzę, że to bardzo błędne myślenie. Wówczas każda drużyna była tak samo groźna - mówił Włodzimierz Smolarek w swojej biograficznej książce "Smolar".
Smolarek wraz z kilkoma kolegami z zespołu, wśród których byli m.in. Józef Młynarczyk, Mirosław Tłokiński i Krzysztof Surlit, miał duże doświadczenie jeśli chodzi o grę przeciwko mistrzom Włoch. Mowa oczywiście o pamiętnych meczach z Bianconeri w 1/16 finału Pucharu UEFA jesienią 1980 roku. Wtedy łodzianie najpierw wygrali u siebie 3:1, a w rewanżu przegrali po dogrywce w identycznych rozmiarach, co oznaczało rzuty karne. W nich próbę nerwów wygrali 4:1 widzewiacy.
*Włodzimierz Smolarek i Zdzisław Rozborski w 1983 roku byli już widzewskimi weteranami meczów z Juventusem...
Jakby tego było mało, podczas mistrzostw świata w Hiszpanii w 1982 roku, Polacy, wśród których byli m.in. Młynarczyk, Smolarek i Wójcicki, dwukrotnie zmierzyli się z reprezentacją Włoch, zbudowaną głównie na piłkarzach Juve. To byli m.in. Dino Zoff w bramce, Gaetano Scirea i Claudio Gentile w obronie, Marco Tardelli w pomocy oraz Roberto Bettega i Paolo Rossi w ataku. Plejada mistrzów świata z hiszpańskiego mundialu, a do tego jeszcze Boniek i kolejna światowa gwiazda - Francuz Michel Platini.
Przedsmak rywalizacji z Juventusem i Bońkiem widzewiacy mieli niedługo po mundialu, 25 sierpnia 1982 roku. Wtedy to w Turynie rozegrano towarzyski mecz powitalny polskiego piłkarza w zespole Starej Damy. Juve zmierzyło się w nim właśnie z Widzewem, o czym mało kto dzisiaj pamięta. Tamto spotkanie zakończyło się wygraną 3:0 mistrzów Włoch, a dwa pierwsze gole strzelił właśnie Boniek. Trzeciego z rzutu karnego dorzucił Rossi.
Jednak gdy wiosną 1983 roku los skojarzył obu rywali w grze o finał Pucharu Mistrzów, nikt nie chciał nic zostawić przypadkowi. Jak wspominał Smolarek, pomny doświadczeń z 1980 roku, trener Giovanni Trapattoni przylatywał do Polski i pilnie obserwował grę widzewiaków w meczach ligowych. Efekty jego obserwacji było widać od początku pierwszego półfinałowego starcia na Stadio Comunale. - Tym razem doceniono nasze umiejętności i do pierwszego meczu Włosi przystąpili maksymalnie skoncentrowani, z zadaniem zdobycia szybkiego gola, który ustawiłby mecz po ich myśli - wspominał po latach Smolarek.
*Andrzej Grębosz (na zdjęciu z prawej) zaliczył pechowy początek w meczu w Turynie przypadkowo odbijając piłkę do własnej bramki.
To udało im się bardzo szybko, bo już w 8. minucie po podanie Rossiego Tardelii oddał strzał, po którym piłka odbiła się od Andrzeja Grębosza i zmyliła Młynarczyka. Było to przypadkowe trafienie, ale koniec końców piłka znalazła się w siatce bramki widzewiaków. Już dwie minuty później Juventus powinien prowadzić 2:0, ale po szybkiej akcji Bońka prawą stroną, król strzelców mistrzostw świata 1982 - Paolo Rossi - zmarnował wyśmienitą okazję do zdobycia bramki.
Na tym skończyły się groźne akcje gospodarzy w pierwszej połowie, a do głosu zaczęli dochodzić widzewiacy. Próbowali grać to, z czego słynęli, czyli atakować rywali, tworzyć ofensywne akcje, ale nie unikając przy tym twardej gry. To jednak nie podobało się sędziemu, Belgowi Alexowi Ponnetowi, który wyraźnie sprzyjał mistrzom Włoch. Już do przerwy Tadeusz Świątek i Roman Wójcicki ujrzeli po żółtej kartce. W drugiej połowie "żółtko" ujrzał też Smolarek za to, że próbował się odgryźć faulującemu go Claudio Gentile.
*Zbigniew Boniek dobrze znał swoją byłą drużynę, co było widać w jego grze przeciwko Widzewowi w pierwszym meczu półfinałowym w Turynie
Wtedy było już 2:0 dla Juventusu, który drugą bramkę strzelił w 58. minucie po wspaniałej akcji... Bońka. Były widzewiak minął kilku kolegów ze swojej poprzedniej drużyny. Próbował go powstrzymać Młynarczyk, ale ostatecznie piłka trafiła do Bettegi, a ten celnie uderzył do bramki łodzian. Potem na boisku dominowała nadal twarda walka i dopiero w końcówce spotkania Widzew miał okazje do strzelenia honorowego gola. Dwa razy faulowany był Smolarek, ale sędzia Ponnet tego nie widział, bo zamiast na to, co dzieje się na boisku, zerkał... na zegarek. "Jest słabym aktorem, choć Włosi będą go chwalić za prowadzenie meczu, w którym Juventus wygrał zasłużenie 2:0" - napisano w relacji z tego spotkania zamieszczonej w oficjalnym programie wydanym na rewanżowy mecz w Łodzi.
Dużo w tym prawdy, bo choć belgijski sędzia był jednym z (anty-)bohaterów pierwszego półfinałowego spotkania Widzewa z Juventusem, to jednak ostatecznie mistrzowie Włoch zasłużyli na wygraną, która stawiała ich w bardzo dobrej pozycji przed wyprawą do Polski.
Puchar Mistrzów - 1/2 finału (pierwszy mecz)
6 kwietnia 1983 rok
Juventus Turyn - Widzew Łódź 2:0 (1:0)
1:0 - Marco Tardelli (8)
2:0 - Roberto Bettega (58)
Juventus: Dino Zoff - Claudio Gentile, Gaetano Scirea, Sergio Brio, Antonio Cabrini - Marco Tardelli, Massimo Bonini, Michel Platini - Zbigniew Boniek, Paolo Rossi (77' Domenico Marocchino), Roberto Bettega.
Widzew: Józef Młynarczyk - Tadeusz Świątek, Andrzej Grębosz, Roman Wójcicki, Krzysztof Kamiński - Wiesław Wraga (81' Mirosław Myśliński), Piotr Romke, Zdzisław Rozborski, Krzysztof Surlit - Mirosław Tłokiński, Włodzimierz Smolarek.
Sędziował: Alexis Ponnet (Belgia).
Widzów: 66 300.