Będę gotowy na pierwsze zajęcia - rozmowa z Mateuszem Michalskim
Ładowanie...

Global categories

23 December 2016 09:12

Będę gotowy na pierwsze zajęcia - rozmowa z Mateuszem Michalskim

Gorączka świątecznych zakupów trwa w najlepsze. Na rozmowę z oficjalną stroną Widzewa znalazł jednak chwilę najlepszy strzelec klubu - Mateusz Michalski.

Adrian Somorowski: Za wami runda wzlotów i upadków. Jak ty ją ocenisz?

Mateusz Michalski: Z pewnością to nie była udana runda w naszym wykonaniu. Początek był bardzo dobry, zdobywaliśmy punkty, byliśmy na pozycji lidera, aż w końcu coś stanęło.  Kluczowe moim zdaniem były te "hitowe" pojedynki: w Białymstoku i derbowy, kiedy dwukrotnie prowadziliśmy i traciliśmy bramki praktycznie w końcówkach spotkań. Potem przydarzyła nam się również słaba końcówka rundy i strata do lidera wynosi obecnie dwanaście punktów. Wierzę jednak głęboko, że nie jesteśmy jeszcze na straconej pozycji i na wiosnę odrobimy tę różnicę punktową.

Wspomniałeś mecze w Białymstoku i przy Al. Unii. Czy te spotkania, które niosły za sobą dużą presję i emocje, przełożyły się potem na kolejne wpadki? W następnych sześciu kolejkach odnieśliście cztery porażki. Zabrakło sił, czy coś w głowach jednak pękło, kiedy traciliście tak cenne punkty w ostatnich minutach? Czy może zmiana trenera odbiła się na zespole?

- Nie zrzucałbym raczej winy na trenera Tomasza Muchińskiego. Objął on zespół w końcówce rundy. Taka była decyzja zarządu. Najbardziej szkoda głupio straconych bramek. Szczególnie kiedy prowadziliśmy w Nowym Mieście Lubawskim 2:0, a następnie straciliśmy trzy gole, w tym dwa po stałych fragmentach i przegraliśmy 2:3. Podobnie jak z Legią II Warszawa. Złapaliśmy kontakt i potem pada bramka z rzutu rożnego, niczym w spotkaniu w Tomaszowie Mazowieckim. W wielu spotkaniach zabrakło nam również szczęścia. Staraliśmy się ze wszystkich sił, a niestety tych goli brakowało.  Trudno się gra, gdy daje się z siebie sto procent, a nagle traci się dość kuriozalne bramki. Zespół dopada wtedy swego rodzaju bezsilność. Miejmy nadzieję, że na wiosnę tego szczęścia będzie po naszej stronie trochę więcej.

Z trenerem Marcinem Płuską nie przyszło ci pracować tak długo jak kilku innym kolegom z drużyny. Czy ten okres treningów pod jego okiem czegoś cię nauczył? Czujesz się lepszym piłkarzem?

- Były to dość owocne miesiące pracy. Może początkowo nie dostawałem szansy gry, lecz trener ciągle mi powtarzał, żebym na treningach dawał z siebie wszystko i wtedy mój czas nadejdzie. Tak też się stało. Jestem dość zawziętą osobą i stawiam sobie jasne cele. W tym przypadku było to wejście do pierwszej jedenastki.

Gdy dostałeś już swoją szansę, wykorzystałeś ją w stu procentach. W seniorskiej piłce nie miałeś lepszego sezonu pod kątem zdobytych bramek, a to dopiero połowa rozgrywek. Jesteś zadowolony ze swojej postawy?

- Faktycznie, nigdy tylu bramek nie udało mi się strzelić na przestrzeni całego sezonu. Jeżeli miałbym ocenić się tylko indywidualnie to faktycznie z tych kilku miesięcy mogę czuć zadowolenie i motywację. Przed nami jeszcze runda wiosenna i wierzę, że uda mi się wypracować lepszą formę po zimowej przerwie i dorobek bramkowy będzie wyższy.

Swoją dobrą grą mogłeś przykuć uwagę innych zespołów. Czy pojawiają się oferty z innych zespołów?

- Otrzymałem pewną propozycję z pierwszej ligi, jednak póki co nie ma tematu odejścia z Widzewa. Dobrze czuje się w klubie oraz w Łodzi. Klub ma jasno postawiony cel i chciałbym razem z kolegami go zrealizować. Przynajmniej do końca sezonu zostaję w Widzewie, gdyż umowę mam do końca czerwca. Po zakończeniu rozgrywek z pewnością usiądę do rozmów z zarządem i wtedy okaże się czy zostanę na dłużej.

Czyli sprzyja ci łódzkie środowisko?

- Z pewnością. Łódź bardzo mi się podoba, w szczególności Manufaktura i ulica Piotrkowska. Zawsze w weekend można wyjść ze znajomymi czy rodziną coś zjeść do restauracji i miło spędzić czas. Dodatkowo dużo dla mnie znaczy fakt, że miasto położone jest blisko Warszawy, gdzie mam rodzinę. Praktycznie w godzinę, jadąc autostradą mogę się dostać do stolicy.

W minionym sezonie miałeś okazję grać przeciwko kilku drużynom z regionu łódzkiego i mazowieckiego. Jak oceniasz reorganizację ligi?

- Sądzę, że obecnie rozgrywki stoją na wyższym poziomie. Jest kilka zespołów, które będą liczyć się w walce o awans do II ligi. Osobiście uważam, że poziom trzeciej ligi nie różni się również za wiele od drugiej. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że nawet trudniej z tych rozgrywek awansować. Tutaj tylko jedna drużyna na koniec jest zwycięska. Na trzecim stopniu rozgrywek trzy drużyny awansują, a jedna gra w barażu. Żeby spokojnie grać w klasie wyżej, trzeba mieć zespół, który już teraz poradziłby sobie w drugiej lidze.

Wasza strata do lokalnego rywala wynosi dwanaście punktów. Można powiedzieć, że jest to dość duża różnica, szczególnie, że ŁKS nie przegrał jeszcze ani jednego meczu w tym sezonie. Z drugiej strony Polonia Warszawa w minionym sezonie traciła do lidera z Aleksandrowa Łódzkiego dziesięć "oczek", a jednak udało jej się awansować. Przy 11 meczach u siebie na wiosnę ta strata jest do odrobienia?

- Stanowczo tak. Nie zakładam innego scenariusza niż komplet punktów na nowym stadionie. Wygrywanie z meczu na mecz przy własnych trybunach powinno nas uskrzydlić na wyjazdach. Najważniejsze, by dobrze rozpocząć rundę w Nowym Dworze Mazowieckim - to będzie bardzo istotne spotkanie.

Jak działa na ciebie nowy stadion? Nie obawiasz się presji? Sprzedanych zostało już ponad pięć tysiący karnetów. Dla wielu zawodników będzie to pierwsze takie doświadczenie w karierze.

- Dla mnie fakt nowego obiektu i tak dużej publiki działa motywująco. Z całym szacunkiem, ale jeżeli ktoś wie, że nie poradzi sobie z presją gry w Widzewie i przy takich kibicach, nie powinien w ogóle decydować się podpisywać kontraktu z klubem. Liczba sprzedanych karnetów robi duże wrażenie i tylko pokazuje, jakich mamy wspaniałych fanów. Liczę na to, że ta liczba jeszcze się powiększy i razem będziemy walczyć o powrót do ekstraklasy.

Rewanżowy pojedynek derbowy może być punktem zwrotnym sezonu. Czy przykładowo sześć punktów straty do ŁKS to maksimum przed tym starciem?

- Jeżeli do czasu meczu derbowego odrobilibyśmy przynajmniej sześć punktów to byłby to dobry rezultat. Jestem przekonany, że w rewanżowym starciu z ŁKS zgarniemy trzy punkty i wtedy kwestia awansu do końca rozgrywek będzie otwarta.

Końcówka rundy nie należała do łatwych. Tobie również dała się we znaki, rywale cię nie oszczędzali. Jak obecnie wygląda twój stan zdrowia? Będziesz gotowy na początek zimowych przygotowań?

- Mam za sobą USG. Obecnie wszystko idzie w dobrym kierunku i praktycznie na dniach powinienem być w stanie rozpocząć treningi biegowe. Spokojnie zatem będę gotowy na pierwsze zajęcia w styczniu.

W zespole dojdzie do paru zmian. Na ławce trenerskiej zasiądzie Przemysław Cecherz. Uważasz, że to najlepszy wybór z możliwych? Trener z charyzmą związany z Łodzią oraz Widzewem. Takiej osoby tu potrzeba?

- Moim zdaniem zatrudnienie trenera Cecherza na stanowisku trenera Widzewa jest bardzo dobrym ruchem ze strony prezesa Przemysława Klementowskiego i zarządu. Sam fakt, że od wielu lat jest emocjonalnie związany z klubem i środowiskiem to tylko dodatkowy atut. Trener posiada również warsztat i doświadczenie z wyższych klas rozgrywkowych. Jeszcze nie miałem okazji z nim pracować, ale po rozmowach z kilkoma osobami usłyszałem jedynie dobre opinie na jego temat. Jestem bardzo optymistycznie nastawiony na współpracę z nim.

Do drużyny dołączył również Maciej Kazimierowicz, z którym przyszło ci grać w Bytovii Bytów. Uważasz to za dobry ruch?

- Zgadza się. Z Maćkiem znamy się jeszcze z czasów gry w Bytowie. Jest to ambitny chłopak, który wie czego chce i bardzo profesjonalnie podchodzi do tematu. Uważam, że posiada umiejętności na grę o wiele wyżej niż trzecia liga. Sam jednak stwierdził, że gra w Widzewie to nie jest w żadnym stopniu krok w tył. Zdaje sobie sprawę, jaka jest wizja rozwoju klubu, jakich kibiców mamy i wcale mu się nie dziwie, że podjął taką decyzję.

Na koniec, czego życzyłbyś kibicom Widzewa z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia?

- Przede wszystkim zdrowia i spokoju. Jeżeli jest zdrowie to można osiągnąć wszystko. Chciałbym również, by licznie wspierali nas na wiosnę i żebyśmy razem wszyscy cieszyli się z końcem sezonu z upragnionego awansu.