Global categories
Austriacka strzelanina
Nim jednak doszło do rewanżowego spotkania w Łodzi, mistrzowie Polski najpierw udali się do Wiednia, gdzie 20 października 1982 roku zagrali z Rapidem, wtedy najlepszą austriacką drużyną. Występowali w niej nie tylko słynni reprezentanci kraju jak Heribert Weber, Bernd Krauss czy Hans Krankl, ale też zagraniczne gwiazdy na czele z z Czechem Antoninem Panenką słynącym z bardzo dobrej skuteczności z rzutów wolnych i karnych. W kadrze zielono-białych był też napastnik Anatolij Zinczenko, pierwszy piłkarz ze Związku Radzieckiego wytransferowany do klub Zachodniej Europy.
Trenerzy, piłkarze i włodarze Rapidu mieli duże ambicje odnośnie tamtego startu w Pucharze Mistrzów, bo czuli, że mają mocną drużynę i mogą powalczyć nawet o awans do finału. Potwierdził to pierwszy mecz na wiedeńskim Hanappi-Stadion, który zdaniem dziennikarzy i ekspertów z Austrii był jednym z najlepszych występów Rapidu w całej historii startów tej drużyny w europejskich pucharach.
Widzewiacy od początku meczu zostali zepchnięci przez gospodarzy do obrony i już po niespełna pół godzinie mogli prowadzić przynajmniej 2:0, ale rozgrywający dobry mecz bramkarz Henryk Bolesta uratował zespół RTS-u broniąc strzały Jugosławianina Petara Brucicia. Potem dał o sobie znać wspomniany Panenka, który najpierw z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę, a potem tak zakręcił piłką przy kolejnym dośrodkowaniu, że ta wpadłaby do bramki łodzian gdyby nie interwencja Romana Wójcickiego, który sparował piłkę na słupek.
*Asy reprezentacji Austrii i Rapidu Wiedeń. Od lewej: Bernd Krauss, Christian Keglevits, Herbert Feurer, Heribert Weber i Hans Krankl
Do końca pierwszej połowy mistrzowie Austrii jeszcze kilka razy próbowali zaskoczyć Bolestę, zwłaszcza Krankl, ale ostatecznie na przerwę obie drużyny schodziły z wynikiem 0:0. Gdy kibice Rapidu liczyli na to, że druga połowa rozpocznie się od kolejnych ataków ich ulubieńców, gola strzelili widzewiacy. Akcję zainicjował Tadeusz Świątek, podał piłkę do Zdzisława Rozborskiego, a ten sprytnie podał do Mirosława Tłokińskiego, który silnym strzałem pokonał bramkarza gospodarzy.
Ci podrażnieni stratą bramki zaczęli grać jeszcze bardziej ofensywnie i szybko wyrównali na 1:1 po dośrodkowaniu Panenki i strzale głową Christiana Keglevitsa. Kolejne minuty to przeważnie ataki Rapidu, które mistrzom Polski udawało się skutecznie powstrzymywać, ale w 72. minucie Austriacy dopięli swego po mocnym strzale Reinharda Kienasta pod poprzeczkę. Jeszcze w końcówce spotkania czerwoną kartkę ujrzał Tłokiński i mecz zakończył się porażką Widzewa 1:2.
Na konferencji prasowej po meczu trener Rapidu Otto Barić zapowiedział, że w rewanżu w Łodzi jego zespół również strzeli dwie bramki i zapewni sobie awans. Jakże musiał być zdziwiony, gdy 3 listopada 1983 roku jego piłkarze po niespełna pół godzinie gry mieli już na koncie trzy stracone gole. Najpierw popis dał Paweł Woźniak, pomocnik i wychowanek łódzkiego Startu, który w 15. i 25. minucie strzelił dwa gole. Za pierwszym razem huknął z woleja z około 25. metra, a za drugim dobił własny strzał, który najpierw wylądował na poprzeczce. To był najlepszy występ tego piłkarza w historii jego pobytu w Widzewie. Wyszedł mu mecz życia, bo przez trzy sezony gry w RTS-ie, w lidze zdobył ledwie jedną bramkę...
W 29. minucie dał o sobie znać Krzysztof Surlit (na tytułowym zdjęciu). Oddał tak mocny strzał, że bramkarz Herbert Feurer "wypluł" piłkę przed siebie, co wykorzystał Rozborski. Widzew w tym momencie prowadził 3:0, co według obowiązującego wtedy regulaminu pucharowych dwumeczów dawało mu dwa gole przewagi nad rywalami z Austrii. Ci musieli teraz strzelić właśnie minimum dwie bramki żeby awansować do ćwierćfinału Pucharu Mistrzów.
I dokonali tego przez kolejne 20 minut meczu! - Większość chłopaków uwierzyła, że jest spokój i po meczu. To jednak nie takie proste. Rapid się ogarnął i zaczął grać porządną piłkę - wspominał po latach w rozmowie z portalem widzew.com Andrzej Grębosz. Najpierw był karny dla gości, którego oczywiście nie zmarnował Panenka, słynący ze swoich strzałów "podcinką" z jedenastego metra. Tak też pokonał Józefa Młynarczyka. Osiem minut po przerwie Leo Lainer strzelił na 3:2 i to Rapid zaczął odliczać minuty do końca spotkania.
*Młody Wiesław Wraga (z lewej) okazał się super rezerwowym w rewanżowym meczu z mistrzami Austrii.
Wtedy jednak trener Władysław Żmuda sięgnął po swojego "rezerwowego asa", czyli młodego Wiesława Wragę. Ten ofensywny piłkarz pojawił się na boisku, a jego wejście odmieniło grę łodzian. Najpierw Surlit huknął na 4:2 w samo okienko bramki Rapidu, a potem Wraga popisał się fantastycznym rajdem od połowy boiska. - W sytuacji bramkowej mogłem podać do Marka Filipczaka, ale był on na spalonym. Postanowiłem pójść samemu i minąłem bramkarza. Do dzisiaj żałuję, że nie zakończyłem tej akcji wejściem do bramki, bo ostatecznie zdecydowałem się na strzał z metra - tak strzelec gola wspominał tą akcję.
To była już 77. minuta meczu i w tym momencie goście z Austrii potrzebowali jeszcze dwóch bramek, żeby odzyskać awans. Udało im się trafić tylko raz, gdy po dośrodkowaniu Krankl tak naciskał Grębosza, że ten przypadkowo głową skierował piłkę do własnej bramki. Doświadczony obrońca Widzewa był załamany i prawie już płakał, bo "zakręcił się" odnośnie wyniku tego meczu i pomyślał, że jego samobój wyeliminował mistrzów Polski. Dopiero koledzy z drużyny wyjaśnili mu, że nic się nie stało i nadal są w grze.
*Słynny Czech Antonin Panenka (z prawej) w Wiedniu nie zdołał pokonać Henryka Bolesty. W rewanżowym meczu w Łodzi raz znalazł sposób na Józefa Młynarczyka, pokonując go swoją firmową "podcinką" z rzutu karnego
Zresztą to była już 88. minuta meczu, który wkrótce się skończył i widzewiacy dzięki wygranej 5:3 mogli cieszyć się z kibicami, którzy licznie wbiegli na boisku, z historycznego awansu do ćwierćfinału Pucharu Mistrzów. To był niesamowity pojedynek dwóch mocnych i wyrównanych drużyn, choć na przykład Krzysztof Kamiński po latach przyznawał, że to Rapid miał lepszy skład. W obozie mistrzów Austrii panowało wielkie rozgoryczenie, ale po latach potrafili docenić widzewiaków. - Choć strzeliliśmy w sumie pięć bramek, to Widzew miał fantastycznego bramkarza, poza tym imponował świetnie zorganizowaną obroną i umiejętnością znakomitego przejścia z obrony do ataku. My na swój wielki sukces musieliśmy jeszcze czekać - wspominał Antonin Panenka w książce "Wielki Widzew".
Czech rok później dotrze z Rapidem do ćwierćfinału Pucharu Mistrzów, a wiosną 1985 roku osiągnie z klubem największy europejski sukces, jakim była gra w finale Pucharu Zdobywców Pucharów, gdzie jednak lepszy okazał się angielski Everton. Wracając do sezonu 1982-83, to razem z Rapidem z rozgrywkami Pucharu Mistrzów pożegnały się również m.in. zespoły Standardu Liege, CSKA Sofia i Celtiku Glasgow. Co ciekawe, bez gry awansował dalej mistrz Związku Radzieckiego - Dynamo Kijów. Gry z tym zespołem odmówił mistrz... Albanii, klub 17. Nentori Tirana. To był oczywiście efekt pozaboiskowych gierek polityków, bo Albania, choć była wtedy komunistycznym krajem tak jak ZSRR, to miała swój oryginalny pomysł na ten ustrój i nie słuchała się Moskwy.
Wracając do piłki, razem z Widzewem i Dynamem awansowały też zespoły Liverpoolu, Juventusu, Aston Villi, Realu Sociedad, Hamburgera i Sportingu Lizbona. W tym gronie już nie było słabych drużyn, ale to właśnie widzewiacy jawili się potencjalnym rywalom jako najwięksi outsiderzy...
*Zdjęcia pochodzą z Archiwum Widzewa oraz oficjalnego programu wydanego przez klub na mecz z Rapidem Wiedeń.