Global categories
10. rocznica śmierci Ludwika Sobolewskiego
Ludwik Sobolewski do klubu trafił w 1970 roku jako kierownik sekcji piłki nożnej. Potem był wiceprezesem, a w końcu prezesem. Pod jego rządami Widzew z małego dzielnicowego klubu wyrósł na zespół, który rządział w polskiej lidze i, którego obawiały się największe europejskie potęgi. Dzięki wygranym z Juventusem, Liverpoolem, Rapidem Wiedeń, wyeliminowaniu Manchesteru City czy United drużyna zyskała sympatię kibiców w całej Polsce. W Widzewie rozwinęły się talenty największych polskich piłkarzy - Zbigniewa Bońka, Józefa Młynarczyka, Włodzimierza Smolarka i wielu innych.
Prezesem Widzewa Sobolewski był trzykrotnie - w latach 1978-87, 1989-93 i 1998. Później został honorowym prezesem klubu. Zawsze służył radą i pomocą.
- Był wielką osobowością, a jednocześnie bardzo skromnym człowiekiem. Miał też wielki autorytet wśród piłkarzy. Był wizjonerem. Miał wizję stworzenia wielkiej drużyny i ją zrealizował - podkreślał Władysław Żmuda, trener Widzewa w latach 1981-84 i 1992-93.
- Uwiódł mnie Widzewem. Osoby, która bardziej kochałaby ten klub, nie znam. Jedynie kibice dorównują mu jako całość. Wtedy dla mnie to była osoba, która chciała dobra Widzewa i powrotu do czasów świetności z przełomu lat 70. i 80. XX wieku - wspominał Andrzej Pawelec, prezes Widzewa w latach 1993-98 i 1998-2001.
Bronisław Waligóra, trzykrotnie trener Widzewa: - O prezesie Ludwiku Sobolewskim mogę mówić tylko w superlatywach. To był szlachetny człowiek o złotym sercu. Był niezwykle uprzejmy i nigdy się nie stresował. Był konsekwentny i bardzo rzeczowy, a do tego zwykle uśmiechnięty. Wszystkie problemy, które mieliśmy, np. z zawodnikami, rozwiązywaliśmy na spokojnie. Często mówił: "Nie denerwuj się, prześpij się z tym kłopotem i pogadamy następnego dnia”.
Żaden rywal nie był dla prezesa Sobolewskiego nie do ogrania. Swoim podejściem zarażał piłkarzy. - "Czego wy się boicie? Juventusu? Liverpoolu? A kto to jest? Są dni słabsze i mocniejsze. Czym wy się różnicie? Do boju! Walczyć!". I do nich to trafiało. Nie było obaw czy wątpliwości i tłumaczeń, że Juventus to Juventus. Dla Ludwika nie było rzeczy nie do zrobienia. Trzeba było tylko chcieć - wspominała rok temu podejście męża do rywalizacji na najwyższym poziomie Janina Sobolewska.
Śp. Ludwik Sobolewski został pochowany na łódzkim cmentarzu Zarzew.